Umówiłam się z Jerzym
na cotygodniowe ploty w eR 50. Oboje mieliśmy kłopoty zawodowe i
złamane serca. Oboje lubiliśmy eR 50 ze względu genialne bezglutenowe słodycze
i… pewnego uroczego kelnera. Wzdychaliśmy
więc sobie (na razie bez cienia odzewu) do tego samego obiektu. „Czy on nie
jest cuudowny!!, Jakie ma ręce…, A jak słodko patrzy z ukosa, widziałaś? Ojej!!!”
- Rozanielaliśmy się na wyprzódki. Tyle, że Jerzy, przynajmniej teoretycznie,
miał zdecydowanie większą szansę na konsumpcję Patrzącego z Ukosa… Mnie a
priori pozostawały ciastka. Takie czasy.
Tu pozwolę sobie na dygresję dotyczącą homofobii. Jak to jest, że homofobami są mężczyźni? Przecież to kobiety tracą… To my kobiety powinnyśmy męskiemu homoseksualizmowi powiedzieć nasze stanowcze "Nie"! Niestety na froncie słusznej walki o dehomoseksualizację najfajnieszych mężczyzn wolę mam jak masło. Zamiast organizować Marsz Nierówności, to siedzę z Jerzym jak z najlepszą przyjaciółką i zajadam ciastkami stracone złudzenia. Dla mnie mufiny, dla Jerzego Patrzący z Ukosa i kawa. To dlatego ja mam 25 kg nadwagi a Jerzy leciutką anorksję?
Tu pozwolę sobie na dygresję dotyczącą homofobii. Jak to jest, że homofobami są mężczyźni? Przecież to kobiety tracą… To my kobiety powinnyśmy męskiemu homoseksualizmowi powiedzieć nasze stanowcze "Nie"! Niestety na froncie słusznej walki o dehomoseksualizację najfajnieszych mężczyzn wolę mam jak masło. Zamiast organizować Marsz Nierówności, to siedzę z Jerzym jak z najlepszą przyjaciółką i zajadam ciastkami stracone złudzenia. Dla mnie mufiny, dla Jerzego Patrzący z Ukosa i kawa. To dlatego ja mam 25 kg nadwagi a Jerzy leciutką anorksję?
Jak na dygresję za
bardzo się rozpędziłam. Bo tematem są ciastka. I to ciastka nie byle, jakie.
Pyszne, piękne, bogate i bez glutenu. Takie, przy których zniesie się
najboleśniejszą prawdę. Które nie zostawią nas w potrzebie. Które będą z nami w
zdrowiu i chorobie. Raczej w zdrowiu…
Tego popołudnia Jerzy,
choć (teoretycznie) nie tak zupełnie bez szans na ułożenie sobie życia z
Patrzącym z Ukosa, też jadł! I jego zassało pragnienie słodyczy. W rytm uderzeń
naszych złamanych serc, podchodziliśmy do lady pełnej wodzących na pokuszenie grzeszków. Za osiem złotych sztuka kupowaliśmy sobie porcję słodkiego
uniesienia. Zaczęliśmy skromnie po mufince do kawki. Ja wzięłam waniliową,
Jerzy czekoladową. Napięta chrupiąca skórka w pięknym złocisto-brązowym kolorze,
po nagryzieniu otwierała żółte, mięciutkie wnętrze. Dookoła
rozchodził się zapach słodkiego masła, tuberozy i wanilii. Uśmiechnęliśmy się
bezwiednie, jak głodne niemowlaki na widok matczynego cyca. Wyskubaliśmy okruszki z talerzyków i ruszyliśmy po więcej. U wesołego
czarnoskórego barmana zamówiliśmy po tarcie owocowej – ja rabarbarową, Jerzy
jabłkową. Do tego herbatka. Tarta rabarbarowa to jest taki przedwojenny
rarytas. Kwaśno-słodkie, miękkie kawałki rabarbaru wtulone w siebie nawzajem i
w orzechową podstawę słodkiego ciasta przypominają zapachem i smakiem wakacje u
cioci. Jerzy też przeżywał swój powrót do dzieciństwa przebijając się przez
warstwę soczystych, miękkich jabłek pachnących imbirem i cynamonem.
Melancholia, (żywiąca się zawiedzionymi uczuciami), do tej pory twardo
siedziała z nami. Teraz zaczęła niespokojnie łypać na kolorowy świat ciastek. Przeczuwała
swój koniec. Dyskretnie wylizaliśmy talerzyki z owocowego soku. Przy trzecim podejściu do baru wzięliśmy się za coś
konkretnego. Ja postanowiłam spróbować marchewkowego piernika przykrytego
kołderką z mascarpone i bitej śmietany, Jerzy wziął drożdżowego dyniowca.
Z każdym kolejnym kęsem wilgotnego ciasta ze słodkiej marchwi moje smutki i
niespełnienia pierzchały w sobie tylko znanych kierunkach. Wokół Jerzego też
więcej było ciepłego aromatu pomarańczowej dyni niż gorzkiej energii złamanego
serca. Wyprostowani i uśmiechnięci odnieśliśmy talerzyki. Zamówiliśmy jeszcze
po małej, mocnej kawie. Kiedy z filiżaneczkami espresso wracaliśmy do stolika
Melancholii już przy nim nie było. Wreszcie mogliśmy wesoło zająć się
obgadywaniem bliźnich. Patrzący z Ukosa miał teraz dość żenującego zeza,
obleśne brzuszysko i przygłupiego chłopaka.
Ciasto marchewkowe
Składniki:
2,5 szklanki mąki kukurydzianej
2,5 szklanki mąki kukurydzianej
1 szklanka cukru brązowego
3/4 szklanki oliwy
z oliwek extra vergine
5 jaj
2 szklanki drobno utartej marchewki
3 łyżeczki sproszkowanego cynamonu
5 jaj
2 szklanki drobno utartej marchewki
3 łyżeczki sproszkowanego cynamonu
1 kopiasta łyżka
utartego, świeżego imbiru
szklanka
przebranych i grubo posiekanych orzechów
6 posiekanych fig
8 posiekanych daktyli
8 posiekanych daktyli
2,5 łyżeczki sody
szczypta soli
Na białą masę:
2 łyżki cukru pudru
Łyżeczka ekstraktu waniliowego
Łyżeczka ekstraktu waniliowego
Szczypta soli
Przepis:
Ubić jaja z cukrem.
Wlać olej, dodać imbir, wymieszać. Dodawać stopniowo mąkę wymieszaną z sodą,
solą i cynamonem, na końcu dodać marchew i bakalie. Piec w temp. 180 st ., ok. godziny. Ciasto
jest wilgotne, ale nie powinno przyklejać się do patyczka, którym sprawdzamy
czy się już wewnątrz upiekło. Po upieczeniu ostudzić. Ubić śmietanę dodając
cukier, szczyptę soli i esencję waniliową. Połączyć śmietanę z mascarpone.
Posmarować chłodne ciasto na wierzchu białą masą.
Tarta z owocami
Składniki:
Kruche ciasto:
kostka zimnego masła (200g)
1,5 szklanki mąki gryczanej
3 łyżki cukru pudru
4 żółtka
szczypta soli
Kruche ciasto:
kostka zimnego masła (200g)
1,5 szklanki mąki gryczanej
3 łyżki cukru pudru
4 żółtka
szczypta soli
3 łyżki
mielonych orzechów włoskich
masło do wysmarowania formy
owoce
masło do wysmarowania formy
owoce
4 łyżki dżemu o
smaku wybranych owoców
2 łyżki
rozrobionej w galaretki cytrynowej
2 łyżki cukru brązowego
2 łyżki cukru brązowego
Przepis:
Posiekać szerokim nożem mąkę z masłem, solą, orzechami, żółtkami i cukrem. Szybko zagnieć ciasto, zlepić je w kulę i wstawić w plastikowym woreczku do lodówki na 20 minut. Wysmarować formę masłem. Rozwałkować ciasto przez papier do pieczenia i wyłożyć nim dno formy i niski rant. Nakłuć widelcem, wstawić do piekarnika nagrzanego do200C na 15 minut. Wyjąć, kiedy
będzie jasnozłote. Wysmarować dno ciasta dżemem, wyłożyć na dżem pokrojone
owoce, posypać brązowym cukrem. Zapiekać jeszcze 20 minut. Po wyjęciu i przestudzeniu przesmarować pędzlem owoce rozrobioną galaretką cytrynową.
Posiekać szerokim nożem mąkę z masłem, solą, orzechami, żółtkami i cukrem. Szybko zagnieć ciasto, zlepić je w kulę i wstawić w plastikowym woreczku do lodówki na 20 minut. Wysmarować formę masłem. Rozwałkować ciasto przez papier do pieczenia i wyłożyć nim dno formy i niski rant. Nakłuć widelcem, wstawić do piekarnika nagrzanego do
Kiedy mam na to wpaść ? I nie obgaduj, bo to nieładnie. :)
OdpowiedzUsuńNiestety, od czytania białej maszyny na czarnym, mam oczopląs. Co z tego, że wygląda pięknie i obraz pod spodem fantastyczny... Nawet kakałko nie działa, choć pyszne, ach, jakie pyszne. Ucz się szybciej! Żebym mogła czytać bez tej pląsawicy.
OdpowiedzUsuń